Pomnik Dziewięciu z Wujka upamiętnia górników, zastrzelonych przez ZOMO 16 grudnia 1981 r., w czwartym dniu stanu wojennego, podczas pacyfikacji przez siły milicyjno-wojskowe strajku w KWK „Wujek”. Monument, autorstwa Aliny i Andrzeja Grzybowskich, został odsłonięty 15 grudnia 1991 roku, składa się z 33-metrowego krzyża oraz urn z ziemią z grobów poległych górników.
Śląskie Centrum Wolności i Solidarności prezentuje multimedialną ekspozycję, która w nowoczesny sposób przekazuje wiedzę historyczną o strajku w kopalni „Wujek” w grudniu 1981 r. i jego krwawej pacyfikacji przez ZOMO 16 grudnia 1981 r. oraz o oporze Polaków wobec systemu komunistycznego, zwłaszcza w latach 80. XX wieku.
Wystawę rozpoczyna interaktywna dotykowa mapa przypominająca rok 1945 i wprowadzony wtedy podział Europy na dwie części rozdzielone żelazną kurtyną. Kolejne sale prowadzą zwiedzającego przez ponurą rzeczywistość lat 70., pełną propagandy, kolejek przed sklepami, dyktatury PZPR… aż po przełom, który nadszedł wraz z wyborem papieża św. Jana Pawła II i z wybuchem strajków w 1980 r.
Dramatyczne wydarzenia związane z wprowadzeniem stanu wojennego obrazują na wystawie niezwykłe pamiątki – m.in. przestrzelony zomowską kulą kask górniczy, karabin RAK - taki, z jakiego strzelali zomowcy, koszule internowanych, na których wtedy umieszczali antykomunistyczne napisy, czy choćby takie urządzenia, jak powielacz. Najbardziej spektakularnym eksponatem jest czołg T-55, takimi pojazdami wojsko wjechało na teren kopalni podczas pacyfikacji strajku. Przebieg pacyfikacji obrazuje pokaźnych rozmiarów makieta kopalni, na której rozmieszczono miniaturki górników i sił milicyjno-wojskowych.
Jednym z bardziej przejmujących miejsc na wystawie jest autentyczna rampa, z której zomowcy strzelali do górników, a także odtworzone ambulatorium, gdzie znoszono rannych mężczyzn. Wśród eksponatów są jednak i takie, które wywołują wspomnienia z uśmiechem – np. stary uliczny aparat telefoniczny na monety.
Wystawę można zwiedzać także z przewodnikiem, a w wybrane dni również ze świadkiem historii, np. Stanisławem Płatkiem, jednym z przywódców strajku w KWK „Wujek” w grudniu 1981 r.
Pacyfikacja kopalni „Wujek” dokonana została w pierwszych dniach stanu wojennego, wprowadzonego przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 roku, w celu zahamowania demokratycznych i wolnościowych przemian, które rozpoczęły się wraz z falą strajków latem 1980 r. i powstaniem NSZZ „Solidarność”. Przemiany te w oczywisty sposób godziły w interesy partii komunistycznej, która przeciw narodowi posłała milicję i wojsko, dokonując masowych aresztowań.
13 grudnia do pracujących na nocnej zmianie górników dotarły wieści o zatrzymaniach i pobiciach. Po odprawionej w kopalni, na życzenie górników, przez ks. Henryka Bolczyka mszy św., podjęto decyzję o strajku, dopóki nie zostanie zwolniony przewodniczący zakładowej „Solidarności” Jan Ludwiczak. Negocjacje z władzami nie przyniosły rozwiązania. Gdy dotarły wieści o brutalnych pacyfikacjach innych strajkujących zakładów, zaczęto wznosić barykady. Górników wspierali mieszkańcy pobliskiego osiedla.
16 grudnia czołgi i wozy bojowe zajęły pozycje przed kopalnią. Oddziały ZOMO (Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej) i innych formacji dokonały ataku na zgromadzonych mieszkańców oraz przystąpiły do pacyfikacji strajku. Podczas walk oddziały kilkakrotnie bezskutecznie usiłowały zdobyć kopalnię. Górnikom udało się nawet unieruchomić jeden z pojazdów pancernych. W pewnym momencie do górników otworzono ogień z broni palnej. Zastrzelono sześć osób, kolejne trzy zmarły w szpitalu. Funkcjonariusze zatrzymywali nawet karetki pogotowia, bijąc rannych górników oraz personel medyczny.
Śmierć poniosło dziewięciu górników: Jan Stawisiński, Joachim Gnida, Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Zbigniew Wilk, Zenon Zając. Wkrótce Służba Bezpieczeństwa zatrzymała przywódców strajku, z których kilku skazano na więzienie. Komunistyczna prokuratura umorzyła natomiast bardzo szybko śledztwo w sprawie śmierci górników, zacierając dowody.
Stan wojenny, przynosząc około stu ofiar śmiertelnych oraz szereg represji, przyczynił się do osłabienia morale społeczeństwa. Szereg osób wyemigrowało, a katastrofalny stan gospodarki jeszcze bardziej się pogłębił.
Po roku 1989 i upadku PRL procesy osób winnych śmierci górników kopalni „Wujek” ciągnęły się latami. Pierwszy z nich, z lat 1991-97, przyniósł uniewinnienia i umorzenia, podobny efekt miał też proces drugi. Dopiero w trzecim, w 2007 r., skazano kilkunastu sprawców na przeważnie niewielkie kary pozbawienia wolności. Długo trwały procesy ponoszącego główną odpowiedzialność gen. Czesława Kiszczaka, zasłaniającego się złym stanem zdrowia (podobnie jak sądzony gen. Wojciech Jaruzelski, notorycznie nieobecny na sali sądowej). Symboliczne było skazanie 12 stycznia 2012 r. Czesława Kiszczaka z tytułu „członkostwa w związku przestępczym o charakterze zbrojnym”, za jaki uznano Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, która wprowadziła stan wojenny (choć był to bardzo niski wyrok w zawieszeniu).
Próby upamiętnienia ofiar zbrodni komunistycznej z 16 grudnia 1981 roku, podejmowano zaraz po pacyfikacji kopalni. Górnicy ustawili w wyłomie kopalnianego muru krzyż, który wkrótce został skradziony przez „nieznanych sprawców”. Na żądanie górników pozwolono postawić nowy krzyż, który stał tam przez całe lata 80., choć składanie przed nim kwiatów, palenie zniczy, czy choćby zatrzymywanie się przy nim było obarczone szykanami ze strony milicji i Służby Bezpieczeństwa. Dziś ten krzyż stanowi element nowego pomnika-krzyża.