Wyszukiwarka
Liczba elementów: 16
Początki Muzeum Archidiecezjalnego związane są z początkami samej diecezji. Już w latach 20. ubiegłego wieku, rozpoczynając budowę katowickiej katedry, myślano o stworzeniu miejsca do prezentacji zgromadzonych śląskich zabytków sztuki religijnej. Niestety szczupłość środków finansowych nie pozwoliła na realizację tych zamierzeń. Dlatego w latach 30. część eksponatów przekazano jako depozyt Muzeum Śląskiemu. Podczas wojny uległy one rozproszeniu, chociaż większość przedmiotów trafiła do Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Przez stronę kościelną zostały odzyskane dopiero w roku 1980. Muzeum Archidiecezjalne w Katowicach utworzono w 1975 roku. Na początku korzystało ono z gościny probostwa, aż w 1983 zajęło prawe skrzydło gmachu Kurii Diecezjalnej. Obecnie zaprasza do Muzeum Sztuki Religijnej oraz do Galerii Sztuki Współczesnej „Fra Angelico”. Muzeum posiada obfity zbiór gotyckiej sztuki cechowej – malarstwa tablicowego (np. Madonna z Dzieciątkiem z Miasteczka Śląskiego, z około 1380 r.), rzeźb i rzemiosła artystycznego (np. witraż Ukrzyżowanie z Miedźnej, z około 1440 r.). Bogata jest również kolekcja śląskiej sztuki nowożytnej. W Muzeum Archidiecezjalnym w Katowicach zobaczymy ponadto dzieła niepewnego autorstwa, ale przypisywane najwybitniejszym malarzom europejskim. Pochodzą one głównie z kolekcji przekazanych do muzeum przez bł. ks. Emila Szramka. Natkniemy się tutaj na nazwiska m.in. Brueghla, Zurbarana, Ribery, Poussina czy nawet Rafaela. Z polskich malarzy warto wymienić Jana Matejkę i Witkacego. Katowickie muzeum posiada ponadto ciekawe kolekcje medali, starodruków, pamiątek związanych z „Solidarnością” oraz dokumentujących dzieje śląskich parafii. Osobną grupę stanowią dzieła śląskich twórców współczesnych. Intensywną działalność prowadzi Galeria Sztuki Współczesnej „Fra Angelico”. Sztandarowymi jej projektami są biennale „Wobec wartości” i „Wspólnota”.
Początki Muzeum Archidiecezjalnego związane są z początkami samej diecezji. Już w latach 20. ubiegłego wieku, rozpoczynając budowę katowickiej katedry, myślano o stworzeniu miejsca do prezentacji zgromadzonych śląskich zabytków sztuki religijnej. Niestety szczupłość środków finansowych nie pozwoliła na realizację tych zamierzeń. Dlatego w latach 30. część eksponatów przekazano jako depozyt Muzeum Śląskiemu. Podczas wojny uległy one rozproszeniu, chociaż większość przedmiotów trafiła do Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Przez stronę kościelną zostały odzyskane dopiero w roku 1980. Muzeum Archidiecezjalne w Katowicach utworzono w 1975 roku. Na początku korzystało ono z gościny probostwa, aż w 1983 zajęło prawe skrzydło gmachu Kurii Diecezjalnej. Obecnie zaprasza do Muzeum Sztuki Religijnej oraz do Galerii Sztuki Współczesnej „Fra Angelico”. Muzeum posiada obfity zbiór gotyckiej sztuki cechowej – malarstwa tablicowego (np. Madonna z Dzieciątkiem z Miasteczka Śląskiego, z około 1380 r.), rzeźb i rzemiosła artystycznego (np. witraż Ukrzyżowanie z Miedźnej, z około 1440 r.). Bogata jest również kolekcja śląskiej sztuki nowożytnej. W Muzeum Archidiecezjalnym w Katowicach zobaczymy ponadto dzieła niepewnego autorstwa, ale przypisywane najwybitniejszym malarzom europejskim. Pochodzą one głównie z kolekcji przekazanych do muzeum przez bł. ks. Emila Szramka. Natkniemy się tutaj na nazwiska m.in. Brueghla, Zurbarana, Ribery, Poussina czy nawet Rafaela. Z polskich malarzy warto wymienić Jana Matejkę i Witkacego. Katowickie muzeum posiada ponadto ciekawe kolekcje medali, starodruków, pamiątek związanych z „Solidarnością” oraz dokumentujących dzieje śląskich parafii. Osobną grupę stanowią dzieła śląskich twórców współczesnych. Intensywną działalność prowadzi Galeria Sztuki Współczesnej „Fra Angelico”. Sztandarowymi jej projektami są biennale „Wobec wartości” i „Wspólnota”.
Początki Muzeum Archidiecezjalnego związane są z początkami samej diecezji. Już w latach 20. ubiegłego wieku, rozpoczynając budowę katowickiej katedry, myślano o stworzeniu miejsca do prezentacji zgromadzonych śląskich zabytków sztuki religijnej. Niestety szczupłość środków finansowych nie pozwoliła na realizację tych zamierzeń. Dlatego w latach 30. część eksponatów przekazano jako depozyt Muzeum Śląskiemu. Podczas wojny uległy one rozproszeniu, chociaż większość przedmiotów trafiła do Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Przez stronę kościelną zostały odzyskane dopiero w roku 1980. Muzeum Archidiecezjalne w Katowicach utworzono w 1975 roku. Na początku korzystało ono z gościny probostwa, aż w 1983 zajęło prawe skrzydło gmachu Kurii Diecezjalnej. Obecnie zaprasza do Muzeum Sztuki Religijnej oraz do Galerii Sztuki Współczesnej „Fra Angelico”. Muzeum posiada obfity zbiór gotyckiej sztuki cechowej – malarstwa tablicowego (np. Madonna z Dzieciątkiem z Miasteczka Śląskiego, z około 1380 r.), rzeźb i rzemiosła artystycznego (np. witraż Ukrzyżowanie z Miedźnej, z około 1440 r.). Bogata jest również kolekcja śląskiej sztuki nowożytnej. W Muzeum Archidiecezjalnym w Katowicach zobaczymy ponadto dzieła niepewnego autorstwa, ale przypisywane najwybitniejszym malarzom europejskim. Pochodzą one głównie z kolekcji przekazanych do muzeum przez bł. ks. Emila Szramka. Natkniemy się tutaj na nazwiska m.in. Brueghla, Zurbarana, Ribery, Poussina czy nawet Rafaela. Z polskich malarzy warto wymienić Jana Matejkę i Witkacego. Katowickie muzeum posiada ponadto ciekawe kolekcje medali, starodruków, pamiątek związanych z „Solidarnością” oraz dokumentujących dzieje śląskich parafii. Osobną grupę stanowią dzieła śląskich twórców współczesnych. Intensywną działalność prowadzi Galeria Sztuki Współczesnej „Fra Angelico”. Sztandarowymi jej projektami są biennale „Wobec wartości” i „Wspólnota”.
Pacyfikacja kopalni „Wujek” dokonana została w pierwszych dniach stanu wojennego, wprowadzonego przez generała Wojciecha Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 roku, w celu zahamowania demokratycznych i wolnościowych przemian, które rozpoczęły się rok wcześniej pod hasłem ruchu społecznego skupionego wokół „Solidarności”. Przemiany te w oczywisty sposób godziły w interesy partii komunistycznej, która przeciw narodowi posłała milicję i wojsko, dokonując masowych aresztowań. 13 grudnia do pracujących na nocnej zmianie górników dotarły wieści o zatrzymaniach i pobiciach. Po odprawionej na życzenie górników przez ks. Henryka Bolczyka mszy św., podjęto decyzję o strajku, dopóki nie zostanie zwolniony przewodniczący zakładowej „Solidarności” Jan Ludwiczak. Negocjacje nie przyniosły nic. Gdy dotarły wieści o brutalnych pacyfikacjach innych strajkujących zakładów, zaczęto wznosić barykady. Górników wspierali mieszkańcy pobliskiego osiedla. 16 grudnia czołgi i wozy bojowe zajęły pozycje przed kopalnią. Oddziały ZOMO (Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej) i innych formacji dokonały ataku na zgromadzonych mieszkańców oraz przystąpiły do pacyfikacji. Podczas walk oddziały kilkakrotnie bezskutecznie usiłowały zdobyć kopalnię. Górnikom udało się nawet unieruchomić jeden z pojazdów pancernych. W pewnym momencie do górników otworzono ogień z broni palnej. Zastrzelono sześć osób, kolejne trzy zmarły w szpitalu. Funkcjonariusze zatrzymywali nawet karetki pogotowia, dokonując pobić rannych górników oraz personelu medycznego. Śmierć poniosło dziewięciu górników: Jan Stawisiński, Joachim Gnida, Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Zbigniew Wilk, Zenon Zając. Wkrótce Służba Bezpieczeństwa zatrzymała przywódców strajku, z których kilku skazano na więzienie. Komunistyczna prokuratura umorzyła natomiast bardzo szybko śledztwo w sprawie śmierci górników, zacierając dowody. Stan wojenny i jego następstwa, przynosząc około stu ofiar śmiertelnych oraz szereg represji, przyczyniły się do osłabienia morale społeczeństwa. Szereg osób wyemigrowało, a katastrofalny stan gospodarki jeszcze bardziej się pogłębił. Po upadku PRL miały szansę rozpocząć się procesy winnych zbrodni. Ciągnęły się one latami. Pierwszy proces, z lat 1991-97, przyniósł uniewinnienia i umorzenia, podobny efekt miał też proces drugi. Dopiero w trzecim, w 2007 r., skazano kilkunastu sprawców na przeważnie niewielkie kary pozbawienia wolności. Długo trwały procesy ponoszącego główną odpowiedzialność generała Czesława Kiszczaka, zasłaniającego się złym stanem zdrowia (podobnie jak sądzony gen. Jaruzelski, notorycznie nieobecny na sali sądowej). Symbolicznym było skazanie 12 stycznia 2012 r. Czesława Kiszczaka z tytułu „członkostwa w związku przestępczym o charakterze zbrojnym”, za jaki uznano Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, która wprowadziła stan wojenny (choć był to śmiesznie niski wyrok w zawieszeniu).
Pacyfikacja kopalni „Wujek” dokonana została w pierwszych dniach stanu wojennego, wprowadzonego przez generała Wojciecha Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 roku, w celu zahamowania demokratycznych i wolnościowych przemian, które rozpoczęły się rok wcześniej pod hasłem ruchu społecznego skupionego wokół „Solidarności”. Przemiany te w oczywisty sposób godziły w interesy partii komunistycznej, która przeciw narodowi posłała milicję i wojsko, dokonując masowych aresztowań. 13 grudnia do pracujących na nocnej zmianie górników dotarły wieści o zatrzymaniach i pobiciach. Po odprawionej na życzenie górników przez ks. Henryka Bolczyka mszy św., podjęto decyzję o strajku, dopóki nie zostanie zwolniony przewodniczący zakładowej „Solidarności” Jan Ludwiczak. Negocjacje nie przyniosły nic. Gdy dotarły wieści o brutalnych pacyfikacjach innych strajkujących zakładów, zaczęto wznosić barykady. Górników wspierali mieszkańcy pobliskiego osiedla. 16 grudnia czołgi i wozy bojowe zajęły pozycje przed kopalnią. Oddziały ZOMO (Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej) i innych formacji dokonały ataku na zgromadzonych mieszkańców oraz przystąpiły do pacyfikacji. Podczas walk oddziały kilkakrotnie bezskutecznie usiłowały zdobyć kopalnię. Górnikom udało się nawet unieruchomić jeden z pojazdów pancernych. W pewnym momencie do górników otworzono ogień z broni palnej. Zastrzelono sześć osób, kolejne trzy zmarły w szpitalu. Funkcjonariusze zatrzymywali nawet karetki pogotowia, dokonując pobić rannych górników oraz personelu medycznego. Śmierć poniosło dziewięciu górników: Jan Stawisiński, Joachim Gnida, Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Zbigniew Wilk, Zenon Zając. Wkrótce Służba Bezpieczeństwa zatrzymała przywódców strajku, z których kilku skazano na więzienie. Komunistyczna prokuratura umorzyła natomiast bardzo szybko śledztwo w sprawie śmierci górników, zacierając dowody. Stan wojenny i jego następstwa, przynosząc około stu ofiar śmiertelnych oraz szereg represji, przyczyniły się do osłabienia morale społeczeństwa. Szereg osób wyemigrowało, a katastrofalny stan gospodarki jeszcze bardziej się pogłębił. Po upadku PRL miały szansę rozpocząć się procesy winnych zbrodni. Ciągnęły się one latami. Pierwszy proces, z lat 1991-97, przyniósł uniewinnienia i umorzenia, podobny efekt miał też proces drugi. Dopiero w trzecim, w 2007 r., skazano kilkunastu sprawców na przeważnie niewielkie kary pozbawienia wolności. Długo trwały procesy ponoszącego główną odpowiedzialność generała Czesława Kiszczaka, zasłaniającego się złym stanem zdrowia (podobnie jak sądzony gen. Jaruzelski, notorycznie nieobecny na sali sądowej). Symbolicznym było skazanie 12 stycznia 2012 r. Czesława Kiszczaka z tytułu „członkostwa w związku przestępczym o charakterze zbrojnym”, za jaki uznano Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, która wprowadziła stan wojenny (choć był to śmiesznie niski wyrok w zawieszeniu).
Pacyfikacja kopalni „Wujek” dokonana została w pierwszych dniach stanu wojennego, wprowadzonego przez generała Wojciecha Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 roku, w celu zahamowania demokratycznych i wolnościowych przemian, które rozpoczęły się rok wcześniej pod hasłem ruchu społecznego skupionego wokół „Solidarności”. Przemiany te w oczywisty sposób godziły w interesy partii komunistycznej, która przeciw narodowi posłała milicję i wojsko, dokonując masowych aresztowań. 13 grudnia do pracujących na nocnej zmianie górników dotarły wieści o zatrzymaniach i pobiciach. Po odprawionej na życzenie górników przez ks. Henryka Bolczyka mszy św., podjęto decyzję o strajku, dopóki nie zostanie zwolniony przewodniczący zakładowej „Solidarności” Jan Ludwiczak. Negocjacje nie przyniosły nic. Gdy dotarły wieści o brutalnych pacyfikacjach innych strajkujących zakładów, zaczęto wznosić barykady. Górników wspierali mieszkańcy pobliskiego osiedla. 16 grudnia czołgi i wozy bojowe zajęły pozycje przed kopalnią. Oddziały ZOMO (Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej) i innych formacji dokonały ataku na zgromadzonych mieszkańców oraz przystąpiły do pacyfikacji. Podczas walk oddziały kilkakrotnie bezskutecznie usiłowały zdobyć kopalnię. Górnikom udało się nawet unieruchomić jeden z pojazdów pancernych. W pewnym momencie do górników otworzono ogień z broni palnej. Zastrzelono sześć osób, kolejne trzy zmarły w szpitalu. Funkcjonariusze zatrzymywali nawet karetki pogotowia, dokonując pobić rannych górników oraz personelu medycznego. Śmierć poniosło dziewięciu górników: Jan Stawisiński, Joachim Gnida, Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Zbigniew Wilk, Zenon Zając. Wkrótce Służba Bezpieczeństwa zatrzymała przywódców strajku, z których kilku skazano na więzienie. Komunistyczna prokuratura umorzyła natomiast bardzo szybko śledztwo w sprawie śmierci górników, zacierając dowody. Stan wojenny i jego następstwa, przynosząc około stu ofiar śmiertelnych oraz szereg represji, przyczyniły się do osłabienia morale społeczeństwa. Szereg osób wyemigrowało, a katastrofalny stan gospodarki jeszcze bardziej się pogłębił. Po upadku PRL miały szansę rozpocząć się procesy winnych zbrodni. Ciągnęły się one latami. Pierwszy proces, z lat 1991-97, przyniósł uniewinnienia i umorzenia, podobny efekt miał też proces drugi. Dopiero w trzecim, w 2007 r., skazano kilkunastu sprawców na przeważnie niewielkie kary pozbawienia wolności. Długo trwały procesy ponoszącego główną odpowiedzialność generała Czesława Kiszczaka, zasłaniającego się złym stanem zdrowia (podobnie jak sądzony gen. Jaruzelski, notorycznie nieobecny na sali sądowej). Symbolicznym było skazanie 12 stycznia 2012 r. Czesława Kiszczaka z tytułu „członkostwa w związku przestępczym o charakterze zbrojnym”, za jaki uznano Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, która wprowadziła stan wojenny (choć był to śmiesznie niski wyrok w zawieszeniu).
Pacyfikacja kopalni „Wujek” dokonana została w pierwszych dniach stanu wojennego, wprowadzonego przez generała Wojciecha Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 roku, w celu zahamowania demokratycznych i wolnościowych przemian, które rozpoczęły się rok wcześniej pod hasłem ruchu społecznego skupionego wokół „Solidarności”. Przemiany te w oczywisty sposób godziły w interesy partii komunistycznej, która przeciw narodowi posłała milicję i wojsko, dokonując masowych aresztowań. 13 grudnia do pracujących na nocnej zmianie górników dotarły wieści o zatrzymaniach i pobiciach. Po odprawionej na życzenie górników przez ks. Henryka Bolczyka mszy św., podjęto decyzję o strajku, dopóki nie zostanie zwolniony przewodniczący zakładowej „Solidarności” Jan Ludwiczak. Negocjacje nie przyniosły nic. Gdy dotarły wieści o brutalnych pacyfikacjach innych strajkujących zakładów, zaczęto wznosić barykady. Górników wspierali mieszkańcy pobliskiego osiedla. 16 grudnia czołgi i wozy bojowe zajęły pozycje przed kopalnią. Oddziały ZOMO (Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej) i innych formacji dokonały ataku na zgromadzonych mieszkańców oraz przystąpiły do pacyfikacji. Podczas walk oddziały kilkakrotnie bezskutecznie usiłowały zdobyć kopalnię. Górnikom udało się nawet unieruchomić jeden z pojazdów pancernych. W pewnym momencie do górników otworzono ogień z broni palnej. Zastrzelono sześć osób, kolejne trzy zmarły w szpitalu. Funkcjonariusze zatrzymywali nawet karetki pogotowia, dokonując pobić rannych górników oraz personelu medycznego. Śmierć poniosło dziewięciu górników: Jan Stawisiński, Joachim Gnida, Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Zbigniew Wilk, Zenon Zając. Wkrótce Służba Bezpieczeństwa zatrzymała przywódców strajku, z których kilku skazano na więzienie. Komunistyczna prokuratura umorzyła natomiast bardzo szybko śledztwo w sprawie śmierci górników, zacierając dowody. Stan wojenny i jego następstwa, przynosząc około stu ofiar śmiertelnych oraz szereg represji, przyczyniły się do osłabienia morale społeczeństwa. Szereg osób wyemigrowało, a katastrofalny stan gospodarki jeszcze bardziej się pogłębił. Po upadku PRL miały szansę rozpocząć się procesy winnych zbrodni. Ciągnęły się one latami. Pierwszy proces, z lat 1991-97, przyniósł uniewinnienia i umorzenia, podobny efekt miał też proces drugi. Dopiero w trzecim, w 2007 r., skazano kilkunastu sprawców na przeważnie niewielkie kary pozbawienia wolności. Długo trwały procesy ponoszącego główną odpowiedzialność generała Czesława Kiszczaka, zasłaniającego się złym stanem zdrowia (podobnie jak sądzony gen. Jaruzelski, notorycznie nieobecny na sali sądowej). Symbolicznym było skazanie 12 stycznia 2012 r. Czesława Kiszczaka z tytułu „członkostwa w związku przestępczym o charakterze zbrojnym”, za jaki uznano Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, która wprowadziła stan wojenny (choć był to śmiesznie niski wyrok w zawieszeniu).
Pacyfikacja kopalni „Wujek” dokonana została w pierwszych dniach stanu wojennego, wprowadzonego przez generała Wojciecha Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 roku, w celu zahamowania demokratycznych i wolnościowych przemian, które rozpoczęły się rok wcześniej pod hasłem ruchu społecznego skupionego wokół „Solidarności”. Przemiany te w oczywisty sposób godziły w interesy partii komunistycznej, która przeciw narodowi posłała milicję i wojsko, dokonując masowych aresztowań. 13 grudnia do pracujących na nocnej zmianie górników dotarły wieści o zatrzymaniach i pobiciach. Po odprawionej na życzenie górników przez ks. Henryka Bolczyka mszy św., podjęto decyzję o strajku, dopóki nie zostanie zwolniony przewodniczący zakładowej „Solidarności” Jan Ludwiczak. Negocjacje nie przyniosły nic. Gdy dotarły wieści o brutalnych pacyfikacjach innych strajkujących zakładów, zaczęto wznosić barykady. Górników wspierali mieszkańcy pobliskiego osiedla. 16 grudnia czołgi i wozy bojowe zajęły pozycje przed kopalnią. Oddziały ZOMO (Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej) i innych formacji dokonały ataku na zgromadzonych mieszkańców oraz przystąpiły do pacyfikacji. Podczas walk oddziały kilkakrotnie bezskutecznie usiłowały zdobyć kopalnię. Górnikom udało się nawet unieruchomić jeden z pojazdów pancernych. W pewnym momencie do górników otworzono ogień z broni palnej. Zastrzelono sześć osób, kolejne trzy zmarły w szpitalu. Funkcjonariusze zatrzymywali nawet karetki pogotowia, dokonując pobić rannych górników oraz personelu medycznego. Śmierć poniosło dziewięciu górników: Jan Stawisiński, Joachim Gnida, Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Zbigniew Wilk, Zenon Zając. Wkrótce Służba Bezpieczeństwa zatrzymała przywódców strajku, z których kilku skazano na więzienie. Komunistyczna prokuratura umorzyła natomiast bardzo szybko śledztwo w sprawie śmierci górników, zacierając dowody. Stan wojenny i jego następstwa, przynosząc około stu ofiar śmiertelnych oraz szereg represji, przyczyniły się do osłabienia morale społeczeństwa. Szereg osób wyemigrowało, a katastrofalny stan gospodarki jeszcze bardziej się pogłębił. Po upadku PRL miały szansę rozpocząć się procesy winnych zbrodni. Ciągnęły się one latami. Pierwszy proces, z lat 1991-97, przyniósł uniewinnienia i umorzenia, podobny efekt miał też proces drugi. Dopiero w trzecim, w 2007 r., skazano kilkunastu sprawców na przeważnie niewielkie kary pozbawienia wolności. Długo trwały procesy ponoszącego główną odpowiedzialność generała Czesława Kiszczaka, zasłaniającego się złym stanem zdrowia (podobnie jak sądzony gen. Jaruzelski, notorycznie nieobecny na sali sądowej). Symbolicznym było skazanie 12 stycznia 2012 r. Czesława Kiszczaka z tytułu „członkostwa w związku przestępczym o charakterze zbrojnym”, za jaki uznano Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, która wprowadziła stan wojenny (choć był to śmiesznie niski wyrok w zawieszeniu).
Początki średniowiecznej wsi Chorzów wiążą się z zakonem Bożogrobców, którzy otrzymali miejscowość od Władysława, księcia opolskiego, w 1257 roku. Od tego czasu chorzowska parafia była związana z tym zakonem. Gdy w roku 1780 tutejszy proboszcz ks. Ludwik Bojarski znalazł pokłady węgla kamiennego, powstała tu pierwsza kopalnia, której właścicielami byli zakonnicy. Pozostawali nimi Bożogrobcy do 1810 roku, kiedy to zakon skasowany został przez króla Prus. W tym samym czasie na gruntach wsi Łagiewniki Górne i częściowo na gruntach Chorzowa powstała huta żelaza, nazwana Królewską Hutą, obok której powstała osada o tej samej nazwie. Wzniesiono tu wówczas kościoły: ewangelicki imienia Elżbiety oraz katolicki św. Barbary. W roku 1868 uzyskano od Wilhelma I dla Królewskiej Huty prawa miejskie. Wkrótce, w coraz bardziej rozrastającym się mieście, społeczność katolicka potrzebowała nowej świątyni. Z inicjatywy proboszcza parafii św. Barbary, ks. Edwarda Delocha, który zwrócił się o pomoc do sfer rządowych, a nawet do samego władcy, w latach 1873-74 wzniesiono kościół w stylu neoromańskim. Z początku był on kościołem filialnym parafii św. Barbary. Kolejny proboszcz, Paweł Łukaszczyk, wzbogacił wnętrze świątyni, zaś na wieżach w 1887 roku zawieszono dzwony. Wkrótce została powołana tutaj parafia, której pierwszym proboszczem został w roku 1893 ks. Franciszek Tylla. Gdy liczba parafian rosła, a jednocześnie okazało się, że nowego kościoła - z braku odpowiedniego miejsca - wybudować się już nie da, obiekt zaczęto rozbudowywać (od roku 1909). Poszerzając go, wzniesiono też dwie, tylne wieże i chór organowy. Z tego okresu pochodzi także ołtarz z białego marmuru, z figurą św. Jadwigi. Wkrótce wykonano nowe organy, jednak w czasie I wojny światowej ich piszczałki przetopione zostały na amunicję. Także tutejsze dzwony zabrano, by przetopić je na armaty. W latach 20. XX w., gdy parafia znalazła się w Polsce, a proboszczem był jeszcze ks. Tylla, odnowiono organy oraz ozdobiono świątynię sześcioma witrażami. Parafia borykała się wtedy z wieloma problemami społecznymi, jak bieda i bezrobocie. Proboszcz organizował więc kuchnie dla bezrobotnych oraz starał się finansowo wspierać najbiedniejszych. W czasie II wojny światowej Niemcy prześladowali ówczesnego proboszcza Gajdę, po wojnie natomiast komuniści stawiali bezpodstawne oskarżenia ks. Gerardowi Bańce, późniejszemu biskupowi. W latach 80. parafia aktywnie uczestniczyła w rodzącym się ruchu społecznym „Solidarności”. W latach stanu wojennego z kolei niesiono pomoc uwięzionym. Parafia św. Jadwigi znana jest dzisiaj także z działalności charytatywnej oraz koncertów muzycznych.
Początki Muzeum Archidiecezjalnego związane są z początkami samej diecezji. Już w latach 20. ubiegłego wieku, rozpoczynając budowę katowickiej katedry, myślano o stworzeniu miejsca do prezentacji zgromadzonych śląskich zabytków sztuki religijnej. Niestety szczupłość środków finansowych nie pozwoliła na realizację tych zamierzeń. Dlatego w latach 30. część eksponatów przekazano jako depozyt Muzeum Śląskiemu. Podczas wojny uległy one rozproszeniu, chociaż większość przedmiotów trafiła do Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Przez stronę kościelną zostały odzyskane dopiero w roku 1980. Muzeum Archidiecezjalne w Katowicach utworzono w 1975 roku. Na początku korzystało ono z gościny probostwa, aż w 1983 zajęło prawe skrzydło gmachu Kurii Diecezjalnej. Obecnie zaprasza do Muzeum Sztuki Religijnej oraz do Galerii Sztuki Współczesnej „Fra Angelico”. Muzeum posiada obfity zbiór gotyckiej sztuki cechowej – malarstwa tablicowego (np. Madonna z Dzieciątkiem z Miasteczka Śląskiego, z około 1380 r.), rzeźb i rzemiosła artystycznego (np. witraż Ukrzyżowanie z Miedźnej, z około 1440 r.). Bogata jest również kolekcja śląskiej sztuki nowożytnej. W Muzeum Archidiecezjalnym w Katowicach zobaczymy ponadto dzieła niepewnego autorstwa, ale przypisywane najwybitniejszym malarzom europejskim. Pochodzą one głównie z kolekcji przekazanych do muzeum przez bł. ks. Emila Szramka. Natkniemy się tutaj na nazwiska m.in. Brueghla, Zurbarana, Ribery, Poussina czy nawet Rafaela. Z polskich malarzy warto wymienić Jana Matejkę i Witkacego. Katowickie muzeum posiada ponadto ciekawe kolekcje medali, starodruków, pamiątek związanych z „Solidarnością” oraz dokumentujących dzieje śląskich parafii. Osobną grupę stanowią dzieła śląskich twórców współczesnych. Intensywną działalność prowadzi Galeria Sztuki Współczesnej „Fra Angelico”. Sztandarowymi jej projektami są biennale „Wobec wartości” i „Wspólnota”.
Początki Muzeum Archidiecezjalnego związane są z początkami samej diecezji. Już w latach 20. ubiegłego wieku, rozpoczynając budowę katowickiej katedry, myślano o stworzeniu miejsca do prezentacji zgromadzonych śląskich zabytków sztuki religijnej. Niestety szczupłość środków finansowych nie pozwoliła na realizację tych zamierzeń. Dlatego w latach 30. część eksponatów przekazano jako depozyt Muzeum Śląskiemu. Podczas wojny uległy one rozproszeniu, chociaż większość przedmiotów trafiła do Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Przez stronę kościelną zostały odzyskane dopiero w roku 1980. Muzeum Archidiecezjalne w Katowicach utworzono w 1975 roku. Na początku korzystało ono z gościny probostwa, aż w 1983 zajęło prawe skrzydło gmachu Kurii Diecezjalnej. Obecnie zaprasza do Muzeum Sztuki Religijnej oraz do Galerii Sztuki Współczesnej „Fra Angelico”. Muzeum posiada obfity zbiór gotyckiej sztuki cechowej – malarstwa tablicowego (np. Madonna z Dzieciątkiem z Miasteczka Śląskiego, z około 1380 r.), rzeźb i rzemiosła artystycznego (np. witraż Ukrzyżowanie z Miedźnej, z około 1440 r.). Bogata jest również kolekcja śląskiej sztuki nowożytnej. W Muzeum Archidiecezjalnym w Katowicach zobaczymy ponadto dzieła niepewnego autorstwa, ale przypisywane najwybitniejszym malarzom europejskim. Pochodzą one głównie z kolekcji przekazanych do muzeum przez bł. ks. Emila Szramka. Natkniemy się tutaj na nazwiska m.in. Brueghla, Zurbarana, Ribery, Poussina czy nawet Rafaela. Z polskich malarzy warto wymienić Jana Matejkę i Witkacego. Katowickie muzeum posiada ponadto ciekawe kolekcje medali, starodruków, pamiątek związanych z „Solidarnością” oraz dokumentujących dzieje śląskich parafii. Osobną grupę stanowią dzieła śląskich twórców współczesnych. Intensywną działalność prowadzi Galeria Sztuki Współczesnej „Fra Angelico”. Sztandarowymi jej projektami są biennale „Wobec wartości” i „Wspólnota”.
Pacyfikacja kopalni „Wujek” dokonana została w pierwszych dniach stanu wojennego, wprowadzonego przez generała Wojciecha Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 roku, w celu zahamowania demokratycznych i wolnościowych przemian, które rozpoczęły się rok wcześniej pod hasłem ruchu społecznego skupionego wokół „Solidarności”. Przemiany te w oczywisty sposób godziły w interesy partii komunistycznej, która przeciw narodowi posłała milicję i wojsko, dokonując masowych aresztowań. 13 grudnia do pracujących na nocnej zmianie górników dotarły wieści o zatrzymaniach i pobiciach. Po odprawionej na życzenie górników przez ks. Henryka Bolczyka mszy św., podjęto decyzję o strajku, dopóki nie zostanie zwolniony przewodniczący zakładowej „Solidarności” Jan Ludwiczak. Negocjacje nie przyniosły nic. Gdy dotarły wieści o brutalnych pacyfikacjach innych strajkujących zakładów, zaczęto wznosić barykady. Górników wspierali mieszkańcy pobliskiego osiedla. 16 grudnia czołgi i wozy bojowe zajęły pozycje przed kopalnią. Oddziały ZOMO (Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej) i innych formacji dokonały ataku na zgromadzonych mieszkańców oraz przystąpiły do pacyfikacji. Podczas walk oddziały kilkakrotnie bezskutecznie usiłowały zdobyć kopalnię. Górnikom udało się nawet unieruchomić jeden z pojazdów pancernych. W pewnym momencie do górników otworzono ogień z broni palnej. Zastrzelono sześć osób, kolejne trzy zmarły w szpitalu. Funkcjonariusze zatrzymywali nawet karetki pogotowia, dokonując pobić rannych górników oraz personelu medycznego. Śmierć poniosło dziewięciu górników: Jan Stawisiński, Joachim Gnida, Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Zbigniew Wilk, Zenon Zając. Wkrótce Służba Bezpieczeństwa zatrzymała przywódców strajku, z których kilku skazano na więzienie. Komunistyczna prokuratura umorzyła natomiast bardzo szybko śledztwo w sprawie śmierci górników, zacierając dowody. Stan wojenny i jego następstwa, przynosząc około stu ofiar śmiertelnych oraz szereg represji, przyczyniły się do osłabienia morale społeczeństwa. Szereg osób wyemigrowało, a katastrofalny stan gospodarki jeszcze bardziej się pogłębił. Po upadku PRL miały szansę rozpocząć się procesy winnych zbrodni. Ciągnęły się one latami. Pierwszy proces, z lat 1991-97, przyniósł uniewinnienia i umorzenia, podobny efekt miał też proces drugi. Dopiero w trzecim, w 2007 r., skazano kilkunastu sprawców na przeważnie niewielkie kary pozbawienia wolności. Długo trwały procesy ponoszącego główną odpowiedzialność generała Czesława Kiszczaka, zasłaniającego się złym stanem zdrowia (podobnie jak sądzony gen. Jaruzelski, notorycznie nieobecny na sali sądowej). Symbolicznym było skazanie 12 stycznia 2012 r. Czesława Kiszczaka z tytułu „członkostwa w związku przestępczym o charakterze zbrojnym”, za jaki uznano Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, która wprowadziła stan wojenny (choć był to śmiesznie niski wyrok w zawieszeniu).