Granice od niepamiętnych czasów w mniejszym lub większym stopniu dzieliły państwa i ludzi. W czasach odległych były one raczej pojęciem abstrakcyjnym, dopiero w XIX i XX w. granice coraz bardziej się formalizowały i tym samym coraz częściej dzieliły. Po II wojnie światowej granice były szczególnie pilnie strzeżone. Nie inaczej było w Polsce. Jeszcze w latach pięćdziesiątych XX wieku poruszanie się w strefie nadgranicznej bez stosownego papierka (np. delegacji znakarza szlaków turystycznych itp.) było karalne, a zwłaszcza robienie zdjęć w promieniu 300 metrów od linii granicznej. Stąd też dotarcie, a nawet przekroczenie magicznej linii granicy było marzeniem niejednego turysty. Granica stanowiła „zakazany owoc”, a wiadomo, że takie owoce najlepiej smakują. Turyści prowadzili prawdziwą „ciuciubabkę” z Wojskami Ochrony Pogranicza na bieszczadzkim Kremenarosie – trójstyku granic ZSRR, Czechosłowacji i Polski.
Potem zliberalizowano przepisy i jeśli szlak biegł wzdłuż granicy, bez problemu można się było nim poruszać (z wyjątkiem okresu stanu wojennego).
Już po zmianach ustrojowych w latach dziewięćdziesiątych XX. w. zwiększono możliwość przekraczania granicy z Czechami i Słowacją na tzw. przejściach turystycznych, usytuowanych na szlakach – głównie w górach, zaś wejście Polski do strefy Schengen umożliwiło przekraczanie granicy strefy w dowolnym miejscu.
Mimo to granice mają jakąś szczególną magię. W mediach społecznościowych roi się od zdjęć na tle tablic i słupków granicznych (choć jeszcze dziś przekroczenie granicy wschodniej grozi karą 500 zł grzywny). Interesującym zajęciem stało się też poszukiwanie w terenie śladów granic już nie istniejących. Dotyczy to głównie dawnych znaków i budowli granicznych. Szczególnie łatwo można to zaobserwować na dawnej granicy polsko-niemieckiej w centralnej części aglomeracji górnośląskiej czy granicy prusko-austriackiej w powiecie pszczyńskim (Pawłowice). W górach często spotyka się słupy dawnej granicy niemiecko-czechosłowackiej, na których D jak Deutschland przerobiono na brzuszek litery P jak Polska (np. w Błędnych Skałach w Górach Stołowych), lub granicy niemiecko-słowackiej z czasów II wojny światowej (np. na południowym stoku Policy w masywie Babiej Góry).
Stary słup graniczny w Błędnych Skałach, foto Edward Wieczorek
Podobnie intrygujące są trójstyki.
Choć trójstyki to „modny” produkt turystyczny, ogranicza się w Polsce jednak tylko do 6 miejsc.
Naukowcy zajmujący się turystyką uważają, że punkty styku granic trzech państw – tzw. trójstyki – stają się coraz większą atrakcją turystyczną. Wykorzystuje się ich potencjał i zaczynają one być zarówno atrakcjami, jak i produktami turystycznymi. Są też miejscem spotkań kulturalnych i innych. Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze ustanowiło nawet w 2012 r. kolarską odznakę krajoznawczą "Trójstyki granic Polski”.
Jednak atrakcyjność turystyczna styku trzech granic to nie specjalność XXI wieku, lecz zaszłość jeszcze z XIX w., kiedy rodziła się turystyka. Jednym z miejsc, odwiedzanych przez ówczesnych turystów był Trójkąt Trzech Cesarzy u zbiegu Białej i Czarnej Przemszy w obecnym województwie śląskim.
Trójkąt Trzech Cesarzy na starej pocztówce, zbiory Stanisława Czekalskiego
Z geograficznego punktu widzenia Trójkąt Trzech Cesarzy to tylko niewielki punkt na mapie fizycznej Polski, połączenie dwóch rzek: Białej i Czarnej Przemszy w jedną Przemszę. Jednak historia sprawiła, że tu, pod Mysłowicami i Sosnowcem, spotkały się granice trzech europejskich mocarstw: Imperium Rosyjskiego, Austro-Węgier i Niemiec. Powszechnie uważa się, że miejsce to było stykiem trzech zaborów, ale wyjaśnijmy, że Śląsk, należący do Prus, nie stanowił zaboru. Nie piszę też, że był to styk Imperium Rosyjskiego, Austro-Węgier i Prus, ponieważ piszę o styku trzech imperiów, mocarstw, cesarstw, a Prusy były tylko częścią imperium niemieckiego, chociaż faktycznie z Trójkątem graniczyły.
Owo miejsce połączenia obu Przemsz nazwano „Trójkątem Trzech Krajów”, a po 1873 r. – „Trójkątem Trzech Cesarzy” (choć z dosłownego tłumaczenia wynika bardziej nazwa: Kąt lub Zakątek Trzech Cesarzy).
Trójkąt Trzech Cesarzy z Wieżą Bismarcka na starej pocztówce, zbiory Stanisława Czekalskiego
Historia tego miejsca zaczęła się po Kongresie Wiedeńskim, kiedy na Czarnej Przemszy i Białej Przemszy spotkały się granice Prus, Królestwa Polskiego (zwanego popularnie Kongresówką), oraz Rzeczpospolitej Krakowskiej. Kiedy w 1846 r. zlikwidowano Rzeczpospolitą Krakowską, jej teren włączono do austriackiego kraju koronnego Galicja i Lodomeria. W ten sposób nasz Trójkąt stał się Trójkątem Trzech Mocarstw (po 1871 r., kiedy Niemcy stały się cesarstwem – Trzech Cesarstw).
Niedługo po tym nad Przemszę przebiegła linia kolejowa z Mysłowic do Krakowa i coraz więcej podróżnych mogło z okien pociągu zobaczyć ów styk Białej i Czarnej Przemszy, jedyne chyba w Europie miejsce, gdzie stykały się trzy potężne imperia.
Jak informuje Alfred Sulik w „Historii Mysłowic do 1922 roku”: „w latach 1880-1914 Mysłowice gościły każdego roku 3-8 tysięcy turystów, którzy przyjeżdżali pociągami z Górnego i Dolnego Śląska, z Berlina, ale również z Francji, Szwajcarii, Belgii i Holandii, co potwierdziły zachowane do dziś wysyłane z Mysłowic kartki pocztowe.
Atrakcją pruskiej strony Trójkąta były liczne restauracje (np. „Restaurant Drei-Kaiserreich-Ecke" na kilkaset gości, gdzie przygrywała orkiestra, występowały chóry, odbywały się przedstawienia teatralne, urządzano walki zapaśnicze i bokserskie, a także organizowano gry i konkursy. Z przystani mysłowickiej można było popłynąć stateczkiem do Dziećkowic, a nawet do Krakowa przez Czernichowice. Zainteresowani mogli za okazaniem paszportu przekroczyć granicę pomiędzy Prusami i Rosją, a już bez paszportu – granicę między Prusami i Austro-Węgrami.”
XIX-wieczni turyści po austriackiej stronie Trójkąta Trzech Cesarzy
Dwa trójstyki w województwie śląskim – ten historyczny, o którym już pisałem wyżej, i ten obecny na styku granic Słowacji, Republiki Czeskiej i Polski w Jaworzynce, na tzw. Trzycatku – miały różne dzieje. Różna też była motywacja ich odwiedzania.
Trójkąt Trzech Cesarzy był miejscem-symbolem. W sytuacji braku suwerenności stawał się nieoficjalnym symbolem narodowym, integrującym rozdzielone społeczeństwo. A symbolika ta była niezwykle czytelna – w jednym miejscu mieć w zasięgu wzroku „całą Polskę”, zwłaszcza ze zbudowanej w 1907 r. po mysłowickiej stronie Trójkąta, wieży widokowej, poświęconej Bismarckowi.
Wieża Bismarcka (proj. E. i G. Zillmannów) po mysłowickiej (niemieckiej) stronie Tójkąta Trzech Cesarzy, pocztówka ze zbiorów Stanisława Czekalskiego
Most graniczny między Mysłowicami (Niemcy) a Modrzejowem (Rosja)
Atrakcyjność Trójkąta Trzech Cesarzy znikła, kiedy po 1922 r. Mysłowice stały się częścią Rzeczypospolitej (tereny Galicji i Kongresówki stały się częścią Rzeczypospolitej już w 1918 r.). Został wówczas Trójkąt symbolem rozdarcia, o którym starano się szybko zapomnieć. W 1934 r. z polecenia Wojewody Śląskiego Michała Grażyńskiego zburzono wieżę Bismarcka w sąsiedztwie „Trójkąta”.
Trójkąt Trzech Cesarzy współcześnie. Widok zbiegu Czarnej (z lewej) i Białej (z prawej) Przemszy z mostu dawnej kolei piaskowej, foto Edward Wieczorek
Obelisk pamięci podziału Europy w Trójkącie Trzech Cesarzy, foto Edward Wieczorek
Nowym życiem „Trójkąt Trzech Cesarzy” zaczął żyć po wejściu Polski do Unii Europejskiej. W 2007 r. odsłonięto z inicjatywy sosnowieckiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego po sosnowieckiej stronie Trójkąta, Obelisk Pamięci poświęcony podziałowi Europy i jej zjednoczeniu. W tym miejscu kończą się sosnowieckie spływy kajakowe Białą Przemszą, rajdy piesze i rowerowe.
Promocja Trójkąta Trzech Cesarzy na Targach Turystycznych "Glob" w Katowicach, foto Stanisław Czekalski
\
Zakończenie spływu kajakowego Białą Przemszą w Trójkącie Trzech Cesarzy, foto Stanisław Czekalski
Pamiątkowy medal i odznaka z imprez w Trójkącie Trzech Cesarzy, foto Edward Wieczorek
I choć „Trójkąt” leży na zapomnianych dziś peryferiach Sosnowca i Mysłowic, tchnie jakąś magią, zmusza do refleksji i zadumy nad naszą skomplikowaną historią.
Drugi trójstyk w województwie śląskim znajduje się w sąsiedztwie Trzycatka w Jaworzynce w gminie Istebna. Powstał on w 1993 r., po rozpadzie Czechosłowacji. Sam punkt zbiegu trzech granic znajduje się w głębokim na 8 m i szerokim na 34 m jarze strumienia, nad którym do niedawna można było przejść niewielkim drewnianym mostkiem. Co ciekawe, wspomniany strumień ma aż trzy nazwy: polską – Wawrzaczowy Potok, czeską – Kubankowski Potok i słowacką – Potok Goryłow.
Triplex (trójkątny słup graniczny) w korycie Wawrzaczowego potoku, foto Edward Wieczorek
Jest to jedyne miejsce w Polsce, gdzie na styku trzech granic postawiono trzy słupy (ponoć powodem takiego „potrojenia” jest fakt, iż zbieg granic znajduje się w korycie rzeki). Obeliski na Trójstyku postawiono w 1995 roku. Mają one 240 cm wysokości i ważą ponad 800 kg.
Polski i słowacki obelisk graniczny w trójstyku, foto Edward Wieczorek
Ciekawostka: nazwa Trzycatek pochodzi od urzędu celnego między Węgrami a Księstwem Cieszyńskim i pobieranego w nim cła od towarów, wynoszącego trzydziestą część wartości (po słowacku tricet).
Trójstyk beskidzki to także granica trzech wsi: polskiej Jaworzynki, słowackiego Ciernego i Herczawy w Republice Czeskiej. Co ciekawe, po podziale śląska cieszyńskiego w 1920 r. Herczawa (Hrčava) została włączona do Polski jako część Jaworzynki, jednak na prośbę mieszkańców Liga Narodów w 1924 r. przyznała ją Czechosłowacji.
Krajobraz okolicy Trzycatka, foto Edward Wieczorek
Trójstyk leży w bardzo ładnym miejscu, wśród niewysokich wzniesień południowej części Beskidu Śląskiego, w bezpośrednim sąsiedztwie głównego wododziału europejskiego, który biegnie od Wawrzaczów Gronia (687 m n.p.m.) nad Trzycatkiem do Ochodzitej (894 m n.p.m.) nad Koniakowem.
Od polskiej strony wiedzie tutaj wygodny chodnik, a wokół tego miejsca ustawiono ławeczki i altanki. Od niedawna w pobliżu trójstyku po stronie czeskiej funkcjonuje punkt gastronomiczny, w którym można płacić złotówkami. Od 2009 r. z inicjatywy biskupa żylińskiego Tomasza Galisa w sobotę po 15. sierpnia organizowane są spotkania modlitewne trzech narodów. W roku 2016 wykonano na potrzeby tych nabożeństw drewniany polowy ołtarz, autorstwa Władysława Wawrzacza i Pawła Jałowiczora.
Fragment polsckiej strony trójstyku granic w Trzycatku, foto Tomasz Renk, www.slaskie.travel
Dojście z Jaworzynki do punktu zetknięcia się trzech granic zajmuje ok. 10-15 min. szlakiem zielonym. W rejonie tym przebiega kilka szlaków turystycznych, umożliwiających spacer po okolicy. Żółty szlak (czeski), prowadzący początkowo wzdłuż granicy czesko-słowackiej, w mniej więcej 45 min. doprowadzi nas do wioski Herczawa, skąd w podobnym czasie dotrzeć można przez przysiółek Łupienie do centrum Jaworzynki.
Rowerzyści na nie istniejącym już od trzech lat mostku na słowacką stronę trójstyku (ma być odbudowany), foto Tomasz Renk, www.slaskie.travel
Wędrując dziś bez większych przeszkód do trójstyku w Trzycatku, należy pamiętać, że w czasach, gdy biegła tu granica między PRL a Czechosłowacką Republiką Socjalistyczną, turystyka była znacznie utrudniona, a samo przebywanie w rejonie granicy wiązało się z namolnym zainteresowaniem Wojsk Ochrony Pogranicza.
Zmierzch nad Istebną, foto Edward Wieczorek